O CIENKICH GRANICACH W MODZIE …I NIE TYLKO – WYWIAD Z MARTĄ ZBAŃSKĄ

 

 

Marta Zbańska

Projektantka, ilustratorka, grafik. Z wykształcenia historyk sztuki. Obecnie uczy się w Szkole Artystycznego Projektowania Ubioru w Krakowie. Jest także doktorantką na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Zajmuje się przede wszystkim projektowaniem mody i kostiumów oraz tworzeniem na zamówienie ilustracji modowej (malowanej akwarelą i tuszem) i grafiki artystycznej.

 

DP: Od zawsze wiedziałaś, że moda jest dla Ciebie ważna?

MZ: Nie. Wiem, że nie brzmi to dobrze, ale nie. Tzn, zawsze byłam artystyczną duszą. Wprawdzie jako dziecko szyłam lalki i stroje dla nich, ale to była tylko jedna z wielu zabaw. Chodziłam wieloma artystycznymi drogami i nigdy nie sądziłam, że doprowadzą do mody. I kto wie, czy tylko na tym się skończy…

DP: Czy to łatwe – podążać swoją drogą?

MZ: Było mi bardzo trudno, bo mam mnóstwo zainteresowań artystycznych, ale nie jedno konkretne. Największym wyzwaniem dla mnie było pozwolić sobie odkryć dla siebie, dosyć późno, coś zupełnie nowego z czym do tej pory nie miałam do czynienia. Pójść za tym co mnie fascynuje a nie za tym co znam i jest bezpieczne.

DP: „ Z całą pilnością strzeż swego serca, bo życie tam ma swoje źródło” Kiedy Twoje serce pokochało modę?

MZ: Skończyłam historię sztuki, potem pracowałam na uczelni. Był też czas, kiedy zajmowałam się grafiką komputerową. Potem nawiązałam współpracę z projektantką mody jako grafik i asystentka. Wtedy właśnie pokochałam modę i połknęłam bakcyla. Pojawił się jednak głos mojego wewnętrznego sabotażysty mówiący mi, że nie dam rady, że to nie dla mnie, że coś sobie uzurpuję…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

DP: Czy udało Ci się uciszyć ten głos?

MZ: W końcu tak… Kiedy pojechałam na kurs rysunku żurnalowego do Krakowa nieśmiało przyszło mi do głowy, że mogę być na tej właściwej drodze. Nie bez lęku postanowiłam, że podejmę studia w Krakowskiej Szkole Artystycznego Projektowania Ubiorów . Kiedy pojechałam na pierwszy zjazd miałam poczucie, że wszystko co do tej pory robiłam doprowadziło mnie do tego miejsca, że moje puzzle zaczęły składać się w całość i poczułam spokój. Ten spokój pojawiał się i znikał, bo sabotażysta odzywał się jeszcze. Ale stopniowo przegrywał z odwagą i ciekawością tego „co będzie dalej”. Od tamtej pory trafiam na cudownych ludzi dzięki którym wszystko po prostu płynie. A szycie jako „duża dziewczynka” opanowałam w rok i okazało się, że naprawdę to lubię.

 

DP: Jaki był twój pierwszy zrealizowany projekt modowy?

MZ: To był projekt na pierwszy pokaz semestralny. Mieliśmy stworzyć coś z materiałów z drugiej ręki. Inspiracją miało być dzieciństwo, tożsamość, coś co nas ukształtowało. Moje dzieciństwo było pełne muzyki, zwłaszcza muzyki Enyi, na której się wychowałam. Była ona czymś, co chyba w dużym stopniu ukształtowało moją wrażliwość. Stworzyłam rodzaj baśniowej sukni, w której chciałam uchwycić światło księżyca odbijającego się w falach oceanu. Suknię, ze srebrnych, grafitowych i granatowych ścinek, wyszywałam ręcznie setkami drobnych koralików.

DP: Kogo wyrażałaś sobie w tej sukni?

MZ: To suknia wrażliwej i sensualnej kobiety marzycielki. Takiej trochę „nie z tego świata”, efemerycznej i tajemniczej.

DP: Dla Ciebie?

MZ: Tak myślisz? Może… Zawsze bujałam w obłokach. Byłam dzieckiem, dla którego wewnętrzny świat duszy i wyobraźni był niesamowicie ważny. Stąd taki rodzaj muzyki – poetyckiej i mistycznej. To wszystko to taka opowieść o dziewczynce marzycielce, która lubi dawać piękno i radość tworząc piękne rzeczy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

DP: Dla kogo tworzysz stroje?

MZ: Dla kobiet o bogatych, eklektycznych wnętrzach, które cenią wysmakowanie i estetykę. Lubię kobiety niejednoznaczne a przy tym dystyngowane i takie chciałabym ubierać. Chciałabym więc, by każdy egzemplarz ubioru, który zrobię, był jedyny w swoim rodzaju, by był małym dziełem sztuki. Ale przede wszystkim by był formą opowieści o danej kobiecie. Myślę, że Warto mieć w szafie taką unikatową rzecz, stworzoną jedynie dla siebie. Teraz modne są tatuaże, które często mówią coś ważnego o osobie, która je nosi. Wyobraź sobie, że możesz założyć taki „tatuaż”, swój osobisty manifest o sobie samej, w formie płaszcza, sukni albo żakietu.

DP: Co Cię inspiruje w tworzeniu tych „małych dzieł sztuki”?

MZ: Strojem lubię opowiadać historie. Inspiruje mnie dawna moda, piękne sylwetki, materiały dopracowane ze szczegółami. Nie chcę jednak robić rekonstrukcji tylko połączyć historię i współczesność. Jedna z moich zaliczeniowych stylizacji na pokaz mody w Szkole Projektowania inspirowana była rzeźbą Berniniego „Apollo i Dafne”. Mit opowiada o Dafne, córce boga rzeki, w której bez wzajemności zakochał się Apollo. Kiedy nimfa uciekała przed zalotami boga poprosiła o pomoc ojca a ten zamienił ją w drzewo. Rzeźbiarz uchwycił ten moment przejścia, przemiany jednego istnienia w drugie. Uwielbiam mitologię, którą zresztą zajmowałam się również naukowo. Mity, opowieści, baśnie to dla mnie, obok sztuki i muzyki, niewyczerpane źródło inspiracji.

DP: Temat cienkiej granicy „stawania się kimś innym” zainspirował Cię do stworzenia stylizacji?

MZ: Tak. Ta cienka granica przejścia znana mi jest również z serialu „Westworld”, który był drugą inspiracją dla tego projektu. Tutaj jest to „przejście” między człowiekiem a robotem. Czasem roboty są bardziej „humanitarne” niż ludzie. Zauważam nieustannie, jak ten motyw przemiany, przewija się w moim życiu, w różnych kontekstach, co jest niesamowite… To zresztą bardzo mitologiczny wątek.

 

DP: Gdzie jest ta granica według Ciebie?

MZ: To cienka granica pomiędzy jednym bytem a drugim. Między życiem a śmiercią. Dobrem i złem. Miłością i obojętnością. Radością i smutkiem. Wiarą i niewiarą. Sztuką i kiczem. Czasem ta granica jest tak niezauważalna, że właściwie obie te formy, czy stany funkcjonują jednocześnie. Np. śmierć jest w gruncie rzeczy „tylko” przejściem z jednego wymiaru życia do innego. Albo możesz odczuwać radość i smutek jednocześnie. Albo możesz w coś wierzyć i jednocześnie być pełnym wątpliwości. Życie takie jest. Jest ciągłym balansowaniem na tej cienkiej granicy. A dla mnie osobiście… Do tego, czym teraz się zajmuję również doprowadziła jedna z takich trochę ambiwalentnych przemian.

 

 

DP: Najnowsze projekty?

MZ: Za mną praca nad rockowym musicalem „Prorock” w którym zajęłam się kostiumami, scenografią i oprawą graficzną. I kostiumy historyczne do filmu wizerunkowego realizowanego przez studio filmowe z Warszawy. Współpracuję z ekskluzywną, młodą polską marką Yaskot przy tworzeniu unikatowych, artystycznych foteli. Jestem też w trakcie realizacji niezwykłego projektu sukni weselnej, która symboliką nawiązuje do ognia, życia, królewskości, oraz trzech kwiatów – storczyka, piwonii, lilii. No i jest jeszcze mnóstwo projektów szkolnych, w tym sylwetki pokazowe na Cracow Fashion Week w marcu przyszłego roku. Chciałabym również wydać autorską książkę-katalog z moimi ilustracjami i krótkimi opowieściami ze świata mody. A przede wszystkim czeka mnie przygotowanie kolekcji dyplomowej na zakończenie nauki w SAPU. Już o niej myślę.

DP: Gratuluję wyborów serca i odwagi w ich realizacji Marta. Dzięki za rozmowę.

MZ: Dziękuję za zaproszenie.

Rozmawiała Dorota Pawelec

Fot. Renata Dziewulska

Twórczość Marty można śledzić na Facebook Marta Zbańska  martazbanska.pl  Instagram Marta Zbańska 

3 thoughts on “O CIENKICH GRANICACH W MODZIE …I NIE TYLKO – WYWIAD Z MARTĄ ZBAŃSKĄ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.