Dla wszystkich zainteresowanych Miłością

Miłość jest najlepszym nauczycielem na  świecie.  Wiedział o tym Albert Einstein, który tak  pisał w swoim liście do córki:

 Miłość jest Światłem, które oświetla tych, którzy ją dają i przyjmują.
Miłość jest grawitacją, ponieważ sprawia, że ludzie czują się przyciągani do innych.
Miłość jest mocą, ponieważ pomnaża to, co w nas najlepsze i nie pozwala ludzkości zginąć w jej ślepym egoizmie. Miłość rozwija i ujawnia.
Dla Miłości żyjemy i umieramy.
Miłość jest Bogiem, a Bóg jest Miłością…Aby uczynić miłość widzialną, dokonałem prostego podstawienia w moim najsłynniejszym równaniu
każdy człowiek nosi w sobie mały, lecz potężny generator miłości, którego energia czeka na uwolnienie.
Gdy nauczymy się dawać i przyjmować tę uniwersalną energię,  potwierdzimy, że miłość pokonuje wszystko, jest w stanie wszystko przeniknąć, ponieważ miłość jest kwintesencją życia.”

 

Żeby była jasność. Miłość to nie tylko Walentynki, chemia pomiędzy kobietą a mężczyzną. Miłość to przede wszystkim moment zatrzymania się przy drugim człowieku, porzuconym kotku, dostrzeganie innych, całego otoczenia, współodczuwanie, radość życia. Miłość to wyjście poza swój własny egoizm.  Taaaa…

Tylko jak kochać kiedy czujesz się zraniony/zraniona, odrzucona/odrzucony? Powiem Wam coś. Jeszcze kilka miesięcy temu leżałam na trawie w poczuciu totalnej pretensji, zranienia i obwiniania całego świata, zamknięcia własnego serca na dawanie i otrzymywanie miłości. Widziałam wszystkich którzy przechodzą obok mnie – jako tych, którzy nie pochylą się nade mną, aby mnie podnieść z gleby… niesprawiedliwie potraktowana. Następnie zamknęłam oczy i prześledziłam wszystkie relacje mojego życia.  Gdyby nie fatalna relacja z mężczyzną, to przecież nie byłoby Cię tutaj. Babski blues powstał w miejscu o nazwie „ciemna dupa”. Od tamtej pory rozpoznaję wszystkich tych, którzy tam są. Cechą wspólną mieszkańców „ciemnej dupy” jest użalanie się nad sobą, nie podejmowanie odpowiedzialności za własne porażki, życie w poczuciu bycia ofiarą.

Skoro Walentynki to Święto Zakochanych, to o relacjach z mężczyznami opowiem. Chciałabym tylko dodać, że znacznie bardziej wolę „Święto Miłości” niż „Święto Zakochanych”. Zakochanie to przecież stan odurzenia i ogłupienia, który  kończy się kacem. Jeśli nie chcesz skończyć na odwyku: dobrze radzę – nie upijaj się, bądź trzeźwy/trzeźwa …always.

Pułapką naszych czasów jest wzajemne obwinianie się i pretensje. Mówienie „Kobiety są takie i śmakie” a „mężczyźni są tacy i owacy”. Jeśli chcesz stworzyć pozytywne relacje nie koncentruj się na „brakach” tylko stwórz swoją własną matrycę udanego związku bazując na najważniejszych dla siebie wartościach. Nigdy, przenigdy nie idź na kompromis z tym, co jest dla ciebie najważniejsze. Jeśli siądziesz z kartką i napiszesz, że twoja relacja ma opierać się wzajemnym szacunku i przyjaźni to wiedz, że nigdy nie uda Ci się tego osiągnąć sypiając z kim popadnie. Jeśli napiszesz, że w związku oczekujesz równowagi – nie oczekuj, że ktoś Cię pokocha bardziej niż Ty siebie samą.

Miłosć3
fot. Anna Paśnik

Inspiracją do tej sesji zdjęciowej był polski film o miłości. Dzięki filmom też możesz modelować swoje wymarzone relacje(nie zdradzę jaki to film, bo z tym związany będzie konkurs). Miłość w tym filmie  jest błyskawiczna, nierealna, magiczna. On nie zastanawia się, czy być z nią. Idzie na wojnę z chorobą. Ona jest rozdarta pomiędzy potrzebą bycia szczęśliwą a strachem. Łatwo jest kochać na początku, na starcie, lekko jest kochać piękny ocean, a trudniej upierdliwego sąsiada.  Oczywiście ktoś zaraz powie, że przecież nie musisz kochać trującej fabryki, kłótliwej teściowej, ujadającego psa itd..Powinnaś/powinieneś  jednak wiedzieć, że podstawą miłości jest akceptacja. Jeśli jest w kimś coś, co Cię deneruje to masz to samo. 

Podam Wam przykład z życia wzięty. Pewna grupa ludzi, z mojej byłej pracy nazywała mnie „królewną”. Oczywiście złośliwie. Oczywiście mnie to wkurzało, bo było w tym ziarno prawdy. Moim głównym bólem, było odcinanie się od własnego prostactwa. Trudno mi było zaakceptować, że w pewnych sytuacjach mogę zachowywać się obleśnie i chamsko. Moje wyobrażenie na temat własnej osoby było takie: ” Jestem ponad tych, którzy bekają i pierdzą.” I wiecie co? Na partnerów zawsze wybierałam sobie  mężczyzn, którzy zachowywali się jak jaskiniowcy, bo podświadomie chciałam sobie to zrekompensować. Chyba nie muszę mówić jak się kończyło Love story? Z czymkolwiek będziesz walczyć – tym się staniesz. Moja wieloletnia walka z prostactwem powodowała maxymalny rozkwit własnego oblecha. Akceptacja spowodowała, że zmiana dokonuje się w tobie, oraz tym co dostało moją akceptację.

Jest coś jeszcze. Wtedy leżąc na trawie, czułam się niekochana, bo wydawało mi się, że deficyt miłości muszą uzupełnić mi inni ludzie. Bzdura do kwadratu! Wyobraź sobie, że miłość to światło. Kiedy kogoś przytulasz, okazujesz mu swoją czułość, czy mówisz językiem miłości, to dajesz mu to światło, dzielisz się nim, rozsiewasz je – a ono  wraca do Ciebie. Jednym sposobem na otrzymanie miłości jest pielęgnowanie jej w sobie, dzielenie się nią w sposób bezinteresowny.  Oczywiście, że dajemy ludziom to, czym byliśmy karmieni, ale pamiętajcie, że zmiana tej formy jest możliwa w każdym momencie waszego życia!  Potrzebujecie jedynie czasu, cierpliwości i samoakceptacji.

Jak pielęgnować miłość w sobie? Różnie. Poprzez uśmiech, wzrok, słowo, uważność. Bądź tym co chcesz dostać, bez wymagania od innych aby się zmienili. Nie bądź „orędownikiem i fanatykiem prawdy”, po prostu bądź przykładem.

Ta opowieść już powoli dobiega końca, za rok napiszę następną, mam nadzieję, że ten apel komukolwiek pomoże,a ja za rok  będę miała o garść więcej.

 

Na koniec życzę Wam pięknych randek walentynkowych. Podzielę się jeszcze co ostatnio przeczytałam apropos randek. Artysta malarz, autor książek  Max Love twierdzi, że każda pierwsza randka jest ziarnem całej relacji. Kiedy prześledziłam  swoje,  nie sposób się z tym nie zgodzić. Moim głównym bólem na pierwszych randkach było „ogarnianie atmosfery  spotkania”. Nie potrafiłam pozwolić mężczyźnie zatroszczyć się o to, tylko gadałam jak najęta nie pozwalając na ciszę. Nigdy tego nie róbcie! Uważam, że dobrze kiedy para może coś wspólnie tworzyć, mieć możliwość realizacji wspólnych pasji i tematów, ale spinanie się do czegokolwiek nigdy nie rokuje dobrze. Cisza to też piękna przestrzeń, a oczami wyrazisz więcej niż słowami 🙂

fot. Anna Paśnik

Tekst – Dorota Pawelec

Foto – Anna Paśnik

Make up – Joanna Piech

Włosy – Platinium,  Agnieszka Krycuń

Suknia – Eveline-Style Ewelina Makowska

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.