POMAGANIE CZY RATOWANIE – WYWIAD Z ANNĄ BRZOZOWSKĄ

Anna Brzozowska od 22 lat pracująca z ludźmi w tzw. szerokim polu rodziny. Do niedawna jako fizjoterapeutka metody NDT-Bobath, terapii sensorycznej, terapii cranio-sacral, a teraz głównie zajmujaca  się ustawieniami systemowymi Berta Hellingera. Z urodzenia warmianka, mieszkająca w Warszawie. Prowadzi warsztaty ” Uzależnienia i tęsknoty”, „Poród i okolice”, „Ciało i seksulaność”, „Dom-tęsknoty”.

 

 

DP: Co to znaczy pomoc ?

AB: Zamknij oczy Dorota i powoli powiedz sobie słowo: PO-MOC . I poczuj wewnętrznie co się w Tobie dzieje. Co widzisz, jakie obrazy się w Tobie pojawiają. Co tu jest istotne? Najczęściej pokazuje się droga. Jakby człowiek wyruszał do kogoś, kogo mu brakuje i jakiejś jakości w sobie. Jakby most …ku czemuś większemu.

 

DP: Kogo zazwyczaj brakuje?

AB: Zazwyczaj nie możemy do mamy i taty z powodu wielu uwikłań. To tam szukamy drogi.

 

DP: Kim zatem jest pomocnik ?

AB: To uważny świadek Twojej drogi. Ktoś kto stoi z boku, niezaangażowany emocjonalnie, niezakotwiczony w zranienia tego poszukującego. Czujący i ugruntowany. Realny i dojrzały. Podążający za klientem i dający przestrzeń na wszystko co ważne dla klienta w drodze.

 

 

DP: Co to konkretnie znaczy ?

AB: Konkretnie patrzysz na kogoś , tak jakbyś patrzył na niego z jego rodzicami , dziadkami, pradziadkami , całą rodziną. Możesz to zrobić tylko wtedy, kiedy Ty w sobie też przyjmujesz całą rodzinę ze wszystkim tym co jest tam obecne. Tym co trudne też. I tak siedzą na przykład 2 osoby na spotkaniu , dając akcept wielu . Sam stosunek do takiej sytuacji otwiera zaufanie: możesz taki być jaki jesteś , wszystko co się w Tobie wydarza jest właściwe. Siadasz przy kliencie bez osądu.

 

 

DP: Czyli po co jest pomocnik ?

AB: Po obecność. Wiele naszych traum czy trudnych tematów nie może się uwolnić , bo my jako dzieci nie byliśmy widziani. W tym co trudne. Pewne rzeczy nie mogą zwyczajnie się „dożyć” …inaczej mówiąc dokończyć. Czy to z poziomu niemowlęcia, małego dziecka, nastolatka i dorosłego. Uczono nas: nie płacz, a jeśli było coś trudnego: zapomnij, olej to. Tak się nie da. To ma swoje skutki w napięciach ciała, w napięciach narządów wewnętrznych, wielu niewydolnościach i wycofaniach …z relacji. Również z relacji z sobą samym. Nie umiemy nazywać swoich uczuć, pragnień i potrzeb. Nie umiemy przeżywać strat.

 

 

DP: Czy pomocnik zadaje pytania ?

AB: Najważniejsze , żeby był obecny. Obecnością w miłości i bez osądu. Czy przychodzi złodziej, zdrajca żony, mafiozo, czy prostytutka. Każdy z jakiegoś powodu gdzieś….utknął. Pytania są również kluczem : jak się z tym czujesz ? jakie to dla Ciebie jest ? Co Ci to robi ? Jak się z tym masz ? Pytanie i wycofanie , by dać temu co przyjdzie przestrzeń…na łzy, na „dożywanie” bólu. Czasem wystarczy gest czy obecne spojrzenie, jedno słowo i już się dzieje…

 

 

DP: A jak to jest z ratownikiem ?

AB: Ratownik najczęściej potrzebuje jeszcze więcej pomocy niż ten co szuka rozwiązań. Ten kto nie wytrzymuje cierpienia innych, mówi co i jak zrobić, najczęściej nie wytrzymuje swoich własnych trudności. Chce szybko pokierować i już. Ale przede wszystkim nie szanuje i nie widzi drugiego człowieka jako zdolnego do stanięcia ze swoim problemem oko w oko. Wyręcza go, dając gotowe rozwiązanie , a jednocześnie zamyka poszukującemu rozwiązania drogę do swojej siły. Mówi sobą: ja wiem, a Ty nie wiesz jak…

To tak jak kierowanie dzieckiem.

 

 

 

DP: Czy to ma konsekwencje ? Na przykład koleżanka idzie do drugiej i pyta ją o jakieś rozwiązanie ?

AB: Ma konsekwencje. Najczęściej ich koleżeństwo się kończy. A ta co pytała jest zła, wściekła. Dający radę też nie ma się najlepiej .

Na każdym z moich warsztatów ustawień systemowych robię ćwiczenia: gdzie pokazuję jak pracuje pomoc, z szanowaniem mocy tego człowieka i jak działa ratowanie. Mianowice stawiam dwie osoby naprzeciwko, przy każdej z nich stawiam: ich energię życiową, możliwości i los. Kiedy człowiek pyta, a ratownik udziela rady , wszystkie te aspekty poszukującego odchodzą od niego, jakby go opuszczały. A los pytającego chętnie kieruje się w stronę pomagacza. Co to w efekcie oznacza ? Że pomagacz bierze na siebie los pytającego.

Kiedy robię inne podejście do tematu. Czyli poszukujący pyta , a pomagacz po jakimś czasie z szacunkiem odpowiada: „Na pewno znajdziesz właściwe rozwiązanie” poszukujący robi krok w tył i opiera się o swoje: energię życiową, los i umiejętności. Tak jest w swoim. W swoim można by powiedzieć źródle. Oboje naprzeciwko uśmiechają się do siebie. Tu są granice i szacunek.

Tu traktujemy się na równi. Tu też dajemy przestrzeń do odpowiedzialności za siebie, za swoje tematy. Stawania tam jak dorosły. Taka osoba może coś opowiadać, z czymś się zmagać wewnętrznie, płakać, a świadek siedzi, towarzyszy , aż się coś przetoczy, przeleje, czasem kierując te sytuacje do istoty tematu coraz bardziej i bardziej…

 

 

DP: Skąd się bierze bycie ratownikiem ?

AB: Z głodu opieki, troski, miłości rodzicielskiej. Często dzieci z powodu różnych trudności stają za ratownika własnych rodziców. Kiedy przyjrzysz się uważnie osobom pomagających wielu w tle ma alkoholizm, biedę i samotność. Tak kształtują się umiejętności : przetrwać, znaleźć rozwiązanie, żeby nie umrzeć: z tęsknoty, z braku miłości, dotyku, z głodu. Tam też jest też ta reakcyjność , którą widać u ratowników. Przewidywalność, szybkość, błyskotliwość i nad odpowiedzialność za wielu. Na poziomie duszy taki człowiek mówi: wezmę to za Ciebie. Ten ciężar. I bierze. Tak jak 6 letnie dziecko, które gotuje obiad, bo mama pijana. Tak jak 12 letnie, które opiekuje się rodzeństwem, bo rodzice na libacji. Takie dzieci stają w sprawach i decyzjach za dużych dla siebie i to kształtuje ich takimi. A naprawdę chcą by ich ktoś uratował, utulił, dokochał, tak od fundamentu , z poziomu bezpieczeństwa i podstawowych potrzeb.

 

 

DP: Jak jest z pomocą w metodzie ustawień systemowych ?

AB: Metoda ustawień jest metodą fenomenlogiczną. To znaczy, że jest oparta na wglądzie. Przychodzi klient i mówi temat , problem, a do ustawiacza przychodzi obraz , na jaki klient patrzy sobą , z czym jego dusza jest połączona . Zazwyczaj patrzy na coś na co patrzy mama lub tata , nie widząc właśnie jego , żywego i potrzebującego . Tak się wikłamy, by trafić do rodziców jako dzieci. Być przyjęci i zobaczeni. Jak zobaczy Cię rodzic, Ty tez będziesz się widziała. Wtedy widzimy swoje sprawy i swoją własną drogę.

 

 

DP: Czy to wikłanie jest złe ?

AB: Zawsze wszystko jest po coś. Jest takie jakie powinno. Ono też jest jakąś drogą dla tego co się wikła . On też tak wzrasta sobą , w takim właśnie losie.

 

 

DP: A jeśli na ustawieniach pokazuje się, że człowieka ciągnie do śmierci ?

AB: Zazwyczaj go ciągnie już dawno . To oznacza, że kogoś brakuje , ze ktoś jest niepożegnany. Często rodzic, rodzeństwo, albo nienarodzone dzieci. Tam wtedy chcemy z miłości . Do nich. Po to są te prace. Żeby pójść do życia, czasem trzeba spojrzeć śmierci w oczy, spotkać się z bólem rozstania, pokłonić komuś większemu.

 

 

DP: A jak to jest z dziećmi ? Jak im pomagać ?

AB: Widzieć je. Co nie jest oczywiste. Czasem nie możemy, bo nas zabiera gdzie indziej w duszy. Wtedy jako rodzic jesteśmy nieobecni dla dziecka emocjonalnie. Nieobecny rodzic, to nieobecny dorosły, który jest odklejony od swojego wewnętrznego dziecka. Tam już dawno z powodu czegoś trudnego, rozszczepił się ze swoim wewnętrznym dzieckiem, bo dzieckiem mu być nie było wolno. Stawał jako 7, 10-latek za dorosłego. Popatrzenie z miłością na własne dzieciństwo wyczula na towarzyszenie swojemu rodzonemu dziecku.

A co znaczy mądrze pomagać ? Tak, by dziecko miało przestrzeń na wyrażanie się sobą. Zgoda rodzica na płacz , na przeżywanie to dojrzewanie dziecka . Podam przykład. Przypuśćmy, że córkę opuściła przyjaciółka, a dajmy na to mama mówi : nie martw się, będzie nowa. To nie załatwia sprawy. To dezorientuje dziecko. Ale jeśli przytulisz , zapytasz: jak się z tym masz? Jednocześnie dając przestrzeń dla smutku, oglądając wspólnie sytuację z wielu stron wtedy ta córka w tym wzrasta. Ten problem daje jej ogląd siebie samej, ona w nim dojrzewa jako dziewczynka, człowiek, a przede wszystkim ma oparcie jako córka w matce. Mama , która widzi co się w córce dzieje i pomaga to trudne przejść.

 

 

DP: Co to znaczy „Martwię się o Ciebie” ?

AB: Martwienie się patrzy na zmarłych. To co innego niż troska. Kiedy ojciec martwi się o syna, natychmiast jest synowi ciężko. Tak jakby mu niczego nie było wolno zrobić, do niczego ruszyć z energią , werwą i w przekonaniu, że się uda. Oczywiście to z czegoś wynika. Ten strach patrzy na nagłą śmierć, często straty wcześniejszych nienarodzonych dzieci.

 

 

DP: Jak jest z dawaniem rad przyjaciółkom kiedy mają trudności z dziećmi ?

AB: Każde wchodzenie w kompetencje rodzica źle się kończy. Czy to dotyczy porad lekarskich czy tak zwanej dobrej woli. Jeśli mama dziecka nie poprosi o pomoc w konkretnej sprawie nikomu nie wolno się wtrącać, w to co między rodzicami a dziećmi. Nikomu.

 

 

DP: A jak to się ma do tego „wszystkie dzieci są nasze”

AB: Poczuj… Dopóki myślisz hipotetycznie to piękne przesłanie, prawie boskie. A teraz popatrz na siebie i swoje dziecko , że ktoś ma pomysł by ono jakoś inaczej…robiło, czuło, zachowywało się , jak się z tym masz ??

 

 

DP: Agresja

AB: Ano właśnie.

 

 

DP: A jak jest ze współczuciem ?

AB: Współczucie, to częste mylenie wielu tematów tzw. współodczuwania. W nas niedokochanych dorosłych siedzą małe dzieci, które chcą współ …towarzyszenia w jakimś przeżywaniu. Czy możesz być dla kogoś obcego rodzicem ? Nie możesz. Ale możesz towarzyszyć w rozniecaniu głodu związanego z brakiem tego współodczuwania, a to już bardzo dużo. A to prowadzi dalej. Inaczej taki człowiek zakotwicza się przy „przyszywanej” mamie, tacie, siostrze. A to dla kogoś stającego w takiej roli ciężkie. I nieprawdziwe. To znowu uwikłanie.

 

 

DP: Ale jeśli mamy tego świadomość ?

AB: To co innego. Jeśli nam trudno do rodzeństwa i w przyjaciołach realizujemy swoją bliskość z ludźmi jak siostrzeństwo czy braterstwo w pełnej świadomości, że to takie jest, to jest tam lekkość i zrozumienie. Coś co jest jasne nie wikła.

 

 

DP: Jak widzisz wolontariat ?

AB: To co powiem nie spodoba się czytelnikom. Ten kto pracuje za darmo w imię sprawy, idei zawsze robi to kosztem siebie, rodziny. To wcześniej czy później da o sobie znać złością. Energia wolontariusza gaśnie szybko. On mówi sobą: jestem niczego niewart, chętnie siebie oddam za darmo.

 

 

DP: A słowo służba ?

AB: Służyć … Służenie ma wiele aspektów. Jeśli się na coś umawiamy i służymy sobie w jakiejś sprawie to tak. Ale w jasnej wymianie. Można komuś służyć ramionami , czasem, obecnością. Czasem jednak służbę mylimy z usługiwaniem, byciem w czyichś rękach do tzw. dyspozyji. To częsty sposób na deficyt w byciu ważnym , potrzebnym. To pomogę za cenę siebie tylko mnie zobacz proszę…

Służymy sobie też często w relacjach, pokazując sobą jakieś jakości, coś takiego co uruchamia nam jakiś temat, by tam nastąpiło pojednanie, zgoda i pełne : TAK dla kogoś.

 

 

DP: Czy Ty jesteś w służbie Anno ?

AB: Często tak, dla wielu moich przyjaciół tak i robię to chętnie. W pracy służę ludziom tym co umiem, ale jestem tu w wymianie pieniężnej. Taka jest moja praca. Daleka jestem jednak od misji dziejowej. To co robię czym się zajmuję patrząc na ludzi pojmuję jak pracę. Wtedy nie staję w „jestem lepsza” bo ja właśnie tak….szeroko, wglądowo i Bóg wie jak. Dla mnie to lekkie i normalne , taka praca. Czym jestem innym od dentysty, hudraulika czy parkieciarza. Każdy tam w swoim fachu i talencie. Ja mam taki. Tak zarabiam pieniądze na życie. A jeśli to służy ludziom to się cieszę. Wiele zawodów służy ludziom. Rolnik też, dziennikarz, sprzątacz ulic.

 

 

DP: Czy psycholog, terapeuta musi być „przepracowany”

AB: Ja unikam kryształowych ludzi, terapeutów bez zarzutu. Kiedyś usłyszałam takie zdanie u Berta Hellingera: „Ten, kto nic nie przeżył, co on wie…?” Idę do takich z rysą. Tam mogę się spotkać z tym co trudne u mnie. To jest współbrzmienie. Oczywiście terapeuta musi być w miarę ogarnięty, ale prawdziwą uzurpacją jest myślenie, że wszystko już za nim. Terapeuta może doprowadzić klienta do tego miejsca do którego sam dotarł.

 

 

DP: Dziękuję za ważną dla mnie i wielu czytelników rozmowę.

AB: Dziękuję.

15 thoughts on “POMAGANIE CZY RATOWANIE – WYWIAD Z ANNĄ BRZOZOWSKĄ

  1. Chciałam wczytać się w wywiad, we wszystkie prezentowane założenia, ale myśl o tym, że ustawienia systemowe Berta Hellingera to rodzaj pomocy nieopierającej się na podstawach naukowych strasznie mi utrudniała skupienie. Przedarłam się przez całość tekstu, ale jak byłam nieufna tej metodzie tak dalej nie jestem.

  2. Trudno bez emocji mówić o tym wywiadzie. Muszę to przetrawić, bo sama idea pomocy mi się podoba, ale poruszone kwestie związane z relacją rodzic-dziecko zmusiły mnie do głębszej refleksji.

  3. Nie wszystkie elementy tej rozmowy mnie przekonały, mimo że staram się mieć jasny i otwarty umysł. Dużo tu jednak mądrości i prawd, które sama wyznaję. Ciekawie było przeczytać rozmowę na tak wysokim poziomie.

  4. Idealnie trafiony tekst o dzieciach z rodzin niestabilnych, które muszą brać na swoje barki więcej niż powinny i to je właśnie kształtuje

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.