„Kiedy Kobieta przychodzi po ZMIANĘ” – wywiad z Izą Kopp

kolkoIzabela Czarko-Wasiutycz -. Certyfikowana terapeutka Ustawień Hellingerowskich po Instytucie w Taunusie, wpisana na polską listę terapeutów na stronie www.hellingerpolska.pl.

Coach i trener rozwoju osobistego Po Polskiej Akademii NLP Jana Pawła Mroza, pracująca z ponad tysiacem osób rocznie w Polsce i za granicą w tematyce rozwoju zawodowego, tematyce relacji i zdrowia. Od 3 lat na stałe współpracuje z prywatną kliniką dr Preeti Agrawal we Wrocławiu- IMC.  Autorka opowiadań dla dzieci publikowanych między innymi w dwutygodniku „Świerszczyk”. Rozwojem osobistym zajmuje się od 18 lat. Szkoliła się u najlepszych coachów i terapeutów z Polski z zagranicy jak Bert i Sophie Hellinger, Gerhard Walper, Wolfgang Deeser, Joy Mane, Paweł Jan Mróz, Ewa Foley, Mariusz Szuba, Less Brown, Dawid Neenah i wielu innych.

Dorota Pawelec: Witaj Iza

Iza Czarko-Wasiutycz: Witaj Doroto. Dziękuję za zaproszenie do tej rozmowy. Heraklit z Efezu powiedział, że zmiana jest jedyną pewną w naszym, życiu. W mojej pracy to jest temat rzeka, który towarzyszy każdej osobie z którą się spotykam w gabinecie. Im bardziej świadomie żyjemy tym bardziej my idziemy z nią, a nie ona zabiera nas.

Postanowiłyśmy, że przyjrzymy się zmianom w życiu kobiet, bo widzę, że to im trudniej pozwolić sobie z wielu względów na NOWE, a zapotrzebowanie jest tak duże na ten temat dzisiaj, że postanowiłam pół roku temu napisać dla kobiet książkę, która pozwoli im łatwiej przechodzić przez życiowe rewolucje. W pracy coachingiem systemowym i ustawieniami hellingerowskimi to się udaje znacznie skuteczniej niż w jakiejkolwiek innej pracy ze sobą.

Jak byś miała przyjść do mojego gabinetu, pracować z tym tematem, to od czego byś zaczęła?


DP: Pamiętam swoją pierwszą dużą decyzję. Pragnęłam  zmiany, a jednocześnie chciałam aby wszystko zostało tak jak dawniej. Czy spotykasz się z takim podejściem?

ICW: Często. Zawsze boimy się iść do nowego. Tak jesteśmy skonstruowani, że wykonujemy tutaj świadomie tylko 2 góra 3 procent zachowań i odruchów. Reszta to automat. Programy wdrukowane w naszą pamięć mózgu, w naszą pamięć komórkową, w biochemię odruchów, a zapis ten na poziomie biologicznym pochodzi często jeszcze z okresu życia prenatalnego. Dostajemy go od mamy w prezencie biochemią jej hormonów, które ją zalewają w czasie ciąży. Po co? Po to , żeby jak najlepiej wkliknąć się w środowisko w jakim się urodzimy.

Mama dostała go od babci…babcia od swojej mamy…itd.

Po drodze zapisują się w nas wszystkie dodatkowe okoliczności w trakcie najintensywniejszego rozwoju kory szarej, czyli do 3 roku życia i tak ok. 7 roku rozwoju jesteśmy produktem w ponad 80 procentach zaprogramowanym organicznie.

Zmiany mogą zajść w nas potem tylko w konkretnych okolicznościach, a są to okoliczności traumy. Przy czym i powtarzam to często, traumą dla naszego mózgu i biochemii reakcji to też ślub, zakochanie, czy miłe okoliczności… ale skrajnie odmienne od tych codziennych.

Dlatego kiedy pojawia się to NOWE, jesteśmy skłonni się temu poddać, tylko wtedy kiedy nasz cały system reagowania rozpozna w tych zmianach coś dla nas korzystnego. A najlepiej kiedy się to okaże miłe i bezpieczne, a w konsekwencji przyjemne po jakimś okresie powtarzania, np. przez 7 czy 20 dni. Wtedy zaczyna się zmiana białek informacyjnych na neuropołączeniach i się przeprogramowujemy.

DP: Co zrobić, aby nie powielać historii rodowych i pozwolić sobie na swoje własne?

ICW: Wyobraź sobie, że jesteś jak małe dziecko, któremu dobrze z mamą w domu i nagle musi pójść do przedszkola w wieku 2, 5 roku , kiedy nie jest na to gotowe. Nie było nigdy w przedszkolu. Wielkie to zazwyczaj. Inaczej pachnie niż bezpieczny dom. Pełno tam nowych, nie znanych ludzi… a ono musi tam pójść bez nikogo bliskiego zostać i jeszcze wytrzymać te wszystkie nowe wyzwania i bodźce.

Tak się czujemy jako dorośli kiedy mamy pójść do tego co nie znane i nowe. Kobiety w dorosłym życiu odtwarzają zazwyczaj to co zapisało się programami od naszych mam i babć.

Jak się naszym mamom dużo trudnego działo po zmianach w życiu to i nam będzie trudno.

Jak babcia poszła za mężem na drugi koniec kraju, albo świata, a on pił potem, albo poszedł na wojnę, a ona sama na gospodarce została… jaki program będzie pracował dla jej córek i wnuczek?

… że zmiany są trudne..

… że z mężczyznami im się nie uda..

… że jak się odważysz to tylko trudności przyjdą..

… że jak się pójdzie do swojej kariery po urodzeniu dziecka to będzie trudno. Bo jak kobiety zostawały same z dziećmi kiedyś w twojej rodzinie, to jak masz sobie umieć pozwolić na inną wersję? Nie ma się tego w swojej pamięci organicznej.

Ale żyjemy w czasach kiedy wiele niesionego z poprzednich pokoleń się uwalnia i zmienia. Dzisiaj kobietom łatwiej wyjść do swojej przestrzeni, ale każda musi doświadczyć tego dla siebie sama. Każda z nas ma inną historię rodzinną i swoją osobistą. I powiedzenie kobiecie, która stoi przed trudnymi dla siebie decyzjami (trudnymi nie dla sąsiadki, nie dla teściowej, tylko dla tej konkretnej kobiety): dasz radę, to łatwe, tylko sobie pozwól – nic nie zmieni w jej życiu.

Coaching systemowy jakim pracuję pozwala się zmierzyć głęboko z tymi obawami jakie w nas pracują i powoli, a czasem szybciej puścić je, pożegnać, przeoddychać i pozwolić na wlanie nowej jakości w ciało, żeby do nowego można było pójść bez lęku. Bez napięć, bez traum.

DP: Jak te traumy pracują w ciele?

ICW: Ciało w spięciu przebywa czasem wiele lat , oddycha płytko w tych obawach od poprzednich pokoleń przejętych. I reaguje automatycznie.

Jakaś kobieta postanawia – rozwodzę się… I nagle wysiadają jej stawy skokowe, albo przychodzą kontuzje kolan, zatyka w klatce piersiowej, albo pęcherz daje o sobie znać. To wszystko są reakcje zapisane od pokoleń w naszym układzie limbicznym i ciele.

Ale może być też odwrotnie, przychodzi decyzja o zmianie, o odejściu od mężczyzny i przychodzi uwolnienie w ciele. Przechodzą infekcje dróg rodnych, można głębiej oddychać, kobieta chudnie i czuje się swobodę.

To jest tak indywidualne jak wiele elementów składa się na nas same. Od mamy i od taty.

Ja pracując z kobietami zawsze dążę do uwolnienia niekorzystnych reakcji w korzystnych dla kobiety okolicznościach.

DP: Czym jest zmiana dla wszystkich kobiet i dla każdej z osobna?

ICW: Zawsze stawaniem w swoim własnym miejscu. Tam gdzie czujemy, że jest nam za ciężko nie stoimy na naszym własnym miejscu. Żyjemy życiem naszych mam, babć, ciotek, ojców. Odtwarzając ich sposoby funkcjonowania, które zazwyczaj na naszej drodze się nie sprawdzają. Zmiana jest też czymś dużo szerszym niż jesteśmy to w stanie ogarnąć na pierwszym rzut oka. Na wierzchu potrafi pojawić się np. problem ze stawami, albo mięśniaki. Dalej wchodząc w cały proces zmiany, okazuje się, że potrzeba tutaj: innego sposobu odżywiania, zmiany patrzenia na siebie i swoje potrzeby. Może trzeba zmiany miejsca pracy, bo to w którym kobieta jest nie pozwala na regularne posiłki, działania bez stresu i czas dla siebie po powrocie do domu?

Zmiana dla wielu moich klientek i pacjentek kliniki z którą współpracuję we Wrocławiu, na pierwszej wizycie często jest trudna. Bo wypływa w jej trakcie, wiele czynników, którymi trzeba się zająć, a które były poukładane jakoś do tej pory.

Przychodzą na przykład kobiety, które mimo świetnych wyników nie mogą zajść w ciążę i dopiero po kilku sesjach okazuje się, że one panicznie boją się zostać mamą. I tak bardzo to wyparły, że nie mają z tym w ogóle kontaktu. Czym jest wtedy dla nich zmiana? Wyjściem do ich pełni kobiecości. A to bardzo szeroki temat i nie wystarczy  zazwyczaj podać tutaj hormonów, czy zażyć cud tabletkę, żeby się zmieniło.

Kolejne nawroty choroby pokazują im, że dalej coś je trzyma bardziej w tym co trudne. Dla ich mózgu i reagowania komunikat jest inny, że zagrożenie jest bezpieczne. W pracy ze mną sprawdzamy co to i dlaczego znane, choć śmiertelne zagrożenie jest łatwiejsze do zniesienia , niż stan zdrowia i homeostazy. 

Sprawdzamy za kogo , albo dla kogo kobieta choruje. Za kogo odtwarza ten wzorzec.

Właściwie wszystkie kobiety przychodzą do mnie po zmianę. Tak… bo tak naprawdę każdy temat z którym przychodzą do coacha i terapeuty ludzie dotyczy zmiany w ich życiu. Każdy.

DP: Dlaczego z Tobą te zmiany się udają? Nie wystarczy podjąć decyzji i zrobić tego w pojedynkę?

ICW: Bo od terapeuty, psychologa, lekarza, położnej możesz dostać tyle ile ona sama, on sam w sobie przeszedł. A ja odkąd pamiętam byłam w ciągłym ruchu zmiany. Od 5 roku życia tańczyłam w znanym zespole dla dzieci. Podróże, życie na walizkach. Największe sceny w Europie i w Polsce. Do tego dwa domy w jakich się wychowywałam, dom rodziny taty i rodziny mamy. Artystyczne środowisko przeplatane intelektualnie ścisłymi zainteresowaniami i kierunkami na przemian.

Podróże, swoje zarabiane od 5 roku życia pieniądze. I nagle pierwszy policzek od losu, poważna kontuzja i pożegnanie z tańcem na kilka lat i pierwszy zwrot w inną zupełne stronę. I tak kilka razy w życiu, włącznie z moją drogą zawodową.

Studia Architektury Krajobrazu niedokończone przez poważne problemy ze zdrowiem i dalej szukanie innej drogi. Prowadzenie swojej firmy projektowej i wykonawczej i nagle – rozwód. Zmiana życia na inne miejsce w Polsce.

Tym ciągłym zmianom poświęciłam swoje egzaminacyjne wystąpienie na szkoleniu trenerskim w Polskiej Akadami NLP, bo zauważyłam, jak jest nieodzowna i wzmacniająca. I jak siebie oswoić z nią i przekuć ją na swoją korzyść.

Zmiana to moje drugie imię. A tak naprawdę stawanie do niej, mimo strachu i wyzwań.

Na początku zmiana jest lasem za Hogwartem, a potem po jakimś czasie przy mnie kobiety stają się głodne zmiany. Strach opada i przychodzi świadomość , że nic innego nie mamy w życiu. I można poczuć ile siły płynie z każdego nowego etapu na jaki się otwieramy. Ile tam na nas czeka.

Mamy, albo zmianę w którą idziemy z ekscytacją, albo strach. Dla mnie ciekawsza jest ta opcja w której to nowe może stać się wyzwaniem i przygodą, a nie ciężarem i czarną przerażającą otchłanią. Ja dążę do tej wersji ze sobą i w moim życiu i tyle mogę dać.

Kiedy jest trudno z partnerem, kiedy przyjaciółka odchodzi z dnia na dzień z zupełnie nie wiadomych powodów dla mnie, kiedy finanse pokazują- halo, halo coś tu masz bałagan maleńka, pora na porządki…

Kiedy ciało woła o masaż , albo kontuzją pokazuje, za dużo się urobiłaś ostatnio , zadbaj o siebie. To mogę dać swoim klientkom. Z tego jestem. Z kobiet, które musiały starać się iść do swojego mimo wszystko. Z jednej strony był w nich strach, a z drugiej nie było wyjścia.

Wiele kobiet dzisiaj tak ma. Wielu kobietom się udaje.

To co dzisiaj najbardziej interesuje moje klientki to nie jak wyjść do zmiany, ale jak to zrobić z siłą naszych babć i mam, które przez te zmiany szły, ale bez nienawiści do męskiego i w szacunku do partnerów.

Nie walcząc, ale współpracując. Tam gdzie kobiety zaczynają zarabiać i odnosić sukcesy, ale nie nakręca ich do tego ruchu wkurzenie na męskie, na tych facetów co z piwem zasiadają przed telewizorem, którzy jakby usypiali po pracy i znikali. Kobiety dzisiaj szukają innej jakości zmiany dla siebie. Wychodzenia do niej w harmonii. Ze sobą, z bliskimi, ze światem.

Czy to nowotwór, czy rozwód, czy powrót do strefy zawodowej po urodzeniu dziecka.

 

 

DP: Jakie najczęściej są to decyzje?

ICW: Ja pracuję z tak szerokim przedziałem tematów, że nie wiem co Ci teraz odpowiedzieć.

Wspólny mianownik jest chyba w miejscu, gdzie kobieta się zastanawia, czy zająć się swoim szczęściem, czy nadal skupiać się na wszystkich innych naokoło. I ile tego miejsca zostanie dla mnie potem. I czy ona się zgadza na to 15 procent , które zostaje dla niej na rozkręcenie nowej firmy, po ogarnięciu domu , dziecka, niańki, męża, obowiązkowego telefonu do mamy, albo siostry, która jest chora… I jak to pogodzić.

Czy ona już może postawić na siebie…

Czy wolno jej pozwolić sobie przestać niańczyć męża, oddać dziecko na 2 godziny dziennie niani, czy może się pozajeżdża jeszcze…

I gdzie jest ta granica mojej wytrzymałości. Czy jej wolno tak jak partnerowi pójść z koleżankami do kina , albo na zakupy po pracy, zamiast pędzić do domu , bo ONI tam sobie beze mnie nie poradzą.

I jak zamienić te programy bycia potrzebną innym, na program bycia uważną i potrzebną sobie samej.

DP: Znasz to również z własnego życia?

ICW: Mi to zajęło kilka lat, po drodze przez trzy kolejne ciąże, jeden rozwód i stratę wielkiego domu, rozpoznawalnej marki zabawek jaką stworzyłam od początku, która miała się dobrze na rynku Polskim i zaczęła wchodzić do Europy. Dzisiaj już to wiem co tam wypracowałam dla siebie i dużo krócej się przeprawiam przez swoje nowe…

Większość kobiet ma podobne trudności i dylematy w takich sytuacjach. Ostatnio spotkałam piękną młodą mamę dwójki dzieci. Stworzyła wspaniałe wydawnictwo dla dzieci, ale wydaje tylko dwie książeczki rocznie, bo nie jest w stanie więcej. A ma potencjał. Pogawędziłam sobie z Nią chwilkę, pozachwycałam się, a ona do mnie: ”ale jak pani to robi, że pani piątkę dzieci ma, i tak wygląda, i jeszcze udaje się pani wyjeżdżać, i pracować, ja nie umiem w dwójką…”

Pokazało mi się przed oczami to wszystko co przeszłam ze sobą po drodze do tego miejsca. Wybory, sytuacje, łzy wypłakiwane, złość, długi i to często nie moje, wydatki bez pokrycia w zyskach. Całość… i tylko się do niej uśmiechnęłam serdecznie i powiedziałam, że można i że idzie w dobrym kierunku, bo za sobą i swoimi marzeniami. Nie była moją klientką, dlatego tam tą rozmowę zostawiłam.

Ale kobiety kochane, to najlepszy kierunek. Wytrwale, mimo wszystko, w zgodzie ze sobą, jakie by nie były wasze wybory. Nie wszystkim kobietom wolno do tego swojego.

Jak mama nie mogła, albo babcia, bo była przywiązana do dzieci, domu, obowiązków i nie mogła zadawać sobie i innym pytań o inną wersję zdarzeń. To nie wolno takiej kobiecie. I wtedy musi wyszarpywać od siebie samej to Swoje, ale to wyszarpywanie jest ważne. Czasem bez niego nie da się zacząć nic.

 

 

DP: Jakie są etapy zanim kobieta poczuje skrzydła i moc?

ICW: Zależy w jakim momencie życia i zmian do mnie trafia. Wyobraź sobie, że masz 20 lat i szukasz pierwszej pracy. Przypomnij sobie siebie z tamtego czasu. Przypomnij sobie swoje wątpliwości, zasoby, po prostu siebie z tamtego czasu. Na czym Ci zależało, na co zwracałaś uwagę, co było ważne dla Ciebie, tamtej.

A teraz wyobraź sobie siebie z dwójką dzieci w papierach, mężem, stabilną pozycją zawodowo. Na czym mogłoby Ci zależeć wtedy… Jaką przestrzeń dla siebie chciałabyś otworzyć, do jakiej wyjść , jaką zamknąć?

Na początku zazwyczaj jest pierwszy błysk. Bez względu na etap życia.

Siła do działania.

I tutaj akcja może się potoczyć w dwie strony. Jak kobiety w twojej rodzinie szły odważnie i odnosiły sukcesy, były kochane , szanowane pojawi się więcej odwagi i radości, mniej będzie wołał wewnętrzny krytyk. A jak było trudno, przesiedlenia, wydziedziczenia, jak przy mamie i tacie nie można im było się osadzić, to taka kobieta podetnie sobie skrzydła i pojawi się morze alesiów…

ale jak to możliwe…

ale jak będzie dziecko starsze..

ale nie mam pieniędzy wystarczająco…

ale za mało wykształcona jestem…

ale mam za małe doświadczenie..

ale są lepsi..

…i tak w nieskończoność, aż temu pomysłowi co mógł wzmacniać, urąbie tym alesiowaniem skrzydła, nogi, ręce i radosną głowę i wróci do punktu wyjścia.

DP: Jak się zmienić bez utraty poczucia bezpieczeństwa?

ICW: Najlepiej zainwestować w siebie i w pracę z programami, które nas stopują, zatrzymują, włączają strach w ciele, w głowie, spłycają oddech.

Ale jak kobieta nie pozwala sobie nawet zamarzyć o sobie innej niż ta na którą patrzy w lustrze, jak może pozwolić sobie na regularne wizyty u coacha, terapeuty, albo terapeuty powięziowego, jak czasami nie pozwala sobie pójść na basen, albo poćwiczyć raz w tygodniu. Najlepiej zająć się na początku swoim ciałem, posłuchać jego potrzeb. Jak boli ciało, jak mamy nadwagę. Zająć się tym. Tam są zamknięte nasze siły największe nasze poczucie, że ” dam sobie radę”.

Dobrze jest znaleźć też kogoś kto nas wesprze. Terapeutę, coacha, czy mentora, którzy będą obok towarzyszyć nam na tej drodze. Ważne, żeby taka osoba nam nie podcinała nóg, lecz też żeby realnie stała na ziemi, a najlepiej jak sama ma taki etap jaki się przed nami otwiera, za sobą.

I nie polecam do tej pracy i pogawędek przyjaciółki, bo może się pojawić i włączyć sporo trudnych programów z relacji mama-córka, albo kobieta inna kobieta w rodzie i zaczną pracować zazdrość, złość i inne emocje niby znikąd i zamiast łatwiej zrobi się trudniej.

DP: Czemu?

ICW: Bo jak uwalniają się silne emocje i blokady z ciała to bliskim nam ludziom potrafi razem z naszymi emocjami pojawić się coś z ich pola nieprzepracowanych, pozamiatanych pod dywan brudów i zaczyna się młyn na dwie osobowości i dwa rody nawet… bo to sięga dużo dalej poza nas…

A potem to już często nie wiadomo o co ta awantura i od czego się zaczęło. Najlepiej się skupić na pomocy od kogoś z zewnątrz, kto potrafi w dystansie do całości stać w swoim miejscu i już nie raz to robił. Wie kiedy i jak zareagować, a potem taką osobę, której towarzyszy puścić w świat do swojej własnej drogi.

I jeszcze jedno ważne. Ktoś kto odnosi sukcesy i sam się ze sobą w niejednym sparzył i zmierzył, nie będzie zazdrościł Ci jak zaczniesz wychodzić do swoich sukcesów, tylko się z tego ucieszy, że Ci wychodzi. I takich osób należy szukać szukając coacha, terapeuty, a nawet masażysty.

Jak trzydziestoletniej kobiecie może pomóc wyjść do udanego związku kobieta która nie ma męża, dzieci i jest w wieku przekwitania, a jej cały świat to 20 metrów kwadratowych jej mieszkania, od dawna nie była na żadnym szkoleniu, niczego się nie nauczyła dla siebie nowego i na początku terapii zaznacza, że spotkania będą trwały minimum dwa lata, bez względu na efekty, bo zależy jej głównie na zapewnieniu sobie stałego dochodu w postaci kolejnego klienta.

Spotkałam się z taką sytuacją sama. Nie oceniam tej psycholog, bo ona sama potrzebowała pomocy dla siebie, a jak ktoś trafił w takie miejsce to znaczy, że miał trafić. Ale widzę z perspektywy czasu jaka jest różnica w pracy z kimś kto nie ma w sobie radości i stabilności, a kimś kto jest silny wewnętrznie i przeszedł sam to w czym towarzyszy innym.

To był mój kawałek pracy ze sobą. Uciekłam po pierwszej wizycie, a potem trafiłam od razu do gabinetu Wojtka Eichelbergera i to zmieniło moje życie i patrzenie na pracę ze sobą. Gdybym nie trafiła do gabinetu tamtej pani, nie poczułabym każdym porem – CHCĘ GDZIE INDZIEJ! CHCĘ INACZEJ!

DP: Czy zdarza się, że kobiety tracą swój kierunek kiedy pojawiają się przeszkody i wątpliwości?

ICW: Och. No oczywiście.

Jak o to pytasz to pewnie sama tego doświadczyłaś. Tak przychodzi do nas zmiana. Ze wszystkimi jej etapami. Paulo Coelho opisał te etapy w „Pielgrzymie”.

Najpierw jest radość. Potem są pierwsze przeszkody, kiedy włącza się nasz wewnętrzny krytyk i te słabsze alesie… a potem jak uda nam się nabrać znów wiatru w żagle i jesteśmy bliżej celu, albo nawet już zaczynamy go realizować przychodzi zazwyczaj kolejny strzał od naszej podświadomości.

I czas na kolejne decyzje…

Czy ja na pewno chcę w to wchodzić…

Czy na pewno rozwód jest najlepszym wyjściem, czy o niego chodziło…

…a może o mnie samą i zadbanie o swoje niezadbane sfery, przestrzenie, odłożone plany…

DP: Myślę że kluczowe jest pytanie: po co mi ta zmiana?

ICW: Dla Ciebie. Dla każdej kobiety pojawia się inne na samym początku. Czasem to jest pytanie. Jak to w ogóle zrobić? Jak zacząć? Kto mi może pomóc? Jak zdobyć pieniądze na nią?

Z każdym kolejnym pytaniem i etapem wzmacniamy się wewnętrznie.

I z czasem tych pytań pojawia się coraz więcej. I dobrze, bo to oznacza, że zaczynam mieć ze sobą coraz lepszy kontakt. Czy ja na pewno chcę uciekać z firmy w której pracowałam przed urodzeniem dziecka, czy po prostu nie lubię szefowej, a jak tak to dlaczego? A może się sama zajeżdżałam, bo nie byłam zadowolona z życia z partnerem i uciekałam w pracę..

I co ja tutaj mogę zrobić dla siebie, żeby mi było w tej firmie, która mnie ceni, gdzie zbudowałam pozycję, może zachowała dla mnie stanowisko do „po ciąży”. Co ja tu mogę dla siebie nowej, silniejszej, ceniącej bardziej swój czas, bo mam dziecko..

…żeby mi było dobrze…

Mam na przykład wiele klientek, u których widzę, że mąż się odciął, bo żona nie była dla niego dostępna, zatopiona w swoich programach na ciężkie życie z partnerem. Takich które trafiają do mnie zakładając sprawę rozwodową i z każdym tygodniem pracy nad swoimi cieniami i blokadami są coraz bliżej prawdy o całości w tej relacji, a potem zatrzymują sprawę rozwodową i związek odżywa. Mąż staje się znów atrakcyjny dla niej. Ba, czasem i on idzie na robotę ze sobą, o co ona, a nawet on sam by się nie podejrzewali… A to efekty tego, że ona Ona miała odwagę zacząć sobie zadawać pytania.

 

DP: Co jeśli kobieta wie, że pewien etap się już skończył, że nie warto dalej w coś brnąć, ale strach w niej jest tak wielki, że blokuje ją przed zrobieniem pierwszego kroku ku nowemu? Czy spotykasz się z „nie decyzyjnością” ?

ICW: Najpierw delikatnie puka do nas kilka emocji.

Stajemy się nerwowe, spłyca się oddech, dzieci zaczynają wkurzać, czasem mocniej przyciągają mamę do siebie, służąc jej swoim jęczeniem, żeby ona wyszła już z domu. No i ona ma tego dzieciaka tak dość w końcu, że musi wyjść , bo czuje, że zwariuje przy nim i czuje, że musi do taty tego dzieciaka oddać, do teściowej nawet… do kogokolwiek i się otwiera dla niej nowa przestrzeń… ale i wyrzuty sumienia.

Czasem pójdzie, a czasem nie. Czasem zmieni w końcu pracę, gdzie jej źle od dawna… czasem nie. I wtedy napięcia w ciało wchodzą, a potem się kumulują czasem tygodniami, a czasem miesiącami. Dobrze jak przyjdzie do mnie kobieta, która tylko spać nie może, albo dziecko ją drażni, ale są też takie, które te swoje głosy z ciała wkładały tak np. 10 lat i witam je z okazji nowotworu piersi, odkrytego zaawansowanego hashimoto, endometriozy czy mięśniaków. Wtedy to już inne stadium i pracę zaczynamy od innego poziomu. Każda kobieta ma swoją granicę wytrzymałości gdzie indziej. Tam gdzie nam w życiu najtrudniej, czasem pojawia się najwięcej siły do zmiany. I tam najbliżej nam do siebie.

Ja tego nie oceniam w kategoriach dobre czy złe. Tylko patrzę na potencjały.

Pójścia dalej…

rozwoju…

odpuszczenia starego….

wyjścia do nowego…

dotarcia do siebie…swoich uczuć…pozwolenia sobie na siebie.

Ale nie pozwalanie na siebie zawsze kosztuje nas najwięcej. Nas same. I tylko my poniesiemy potem za to konsekwencję. Ani mąż, którego może w pewnym momencie zabraknąć, ani dzieci. Choć oni potem też razem z mamą, partnerką, siostrą będą to czuć, bo ona stanie się z czasem mniej dostępna nie tylko dla siebie samej, ale i dla nich.

DP: Co jest tego powodem?

ICW: Strach. Odczucie złożone, które ma za zadanie nas chronić. On pozwala nam poruszać się po jakimś kawałku znanych miejsc i odczuć, i chroni nas przed wyjściem poza ten obszar do nieznanego. Ale blokuje nas też w rozwoju, żebyśmy dobrze sprawdzili czy to miejsce gdzie idziemy jest bezpieczne na pewno i właściwe dla nas czy nie.

W rodzinach , gdzie było wiele trudnych sytuacji, strachu będzie więcej.

Są rodziny w których mama mówi do dziecka kiedy ono wchodzi na krzesło, albo na drzewo idź, dasz radę, sprawdzaj. A są rodziny w których wręcz przeciwnie, rysuje przed dzieckiem najczarniejsze scenariusze, bo jej mózg podpowiada jej z głębokiej pamięci rodowej, że dziecko wchodzące na drzewo, spada i umiera. Kiedyś 100, 200 lat temu upadek z drzewa potrafił skończyć się kalectwem, albo śmiercią.

Takie same informacje pojawiają się kiedy kobieta chce zacząć zarabiać więcej, wyjechać za granicę do pracy, czy odejść od męża w trudnej bardzo relacji.

DP: Jest jeszcze druga strona medalu. Wchodzenie ciągle w nowe sytuacje, nieustanna zmiana pracy, partnerów, nieumiejętność zaopiekowania się jednym projektem. Czy spotkasz się z tym w swojej pracy?

ICW: Sporo jest takich osób. To są osoby, które miały daleko do taty. Przy mamie udają nam się początki. Przy tacie zakończenie i sukces tego co rozpoczęliśmy. Kiedy ktoś ciągle zaczyna nowe i nie doprowadza nic do końca, nie ma w sobie struktury i siły płynącej od męskiego. I czasem to są kobiety, bo o nich dzisiaj rozmawiamy, które mają dobry kontakt z tatą, ale jak się przyglądam tej relacji bliżej, to się okazuje, że ona nie stoi przy tacie jako córka, tylko przypomina mu o jakiejś ważnej dla niego innej kobiecie… że jest dla taty jak partnerka i to są te córeczki tatusia wszystkie. Albo, że czuje się za niego nadmiernie odpowiedzialna, ale ją to mocno przygniata.

Często w taki ruch wchodzą dzieci alkoholików. Tam zazwyczaj daleko do męskiego i taty. Ale to też taki etap wiecznego nastolatka, który się mierzy z życiem i jeszcze nie musi być w pełni dorosły, bo i tak w razie tarapatów pomogą rodzice. Tylko można utkwić w tym miejscu i do 70siątki. Jak się już ktoś zmęczy takim ciągłym uciekaniem, albo zauważy, że reszta rówieśników ma już rodziny, dzieci, swoje firmy i pozycję zawodową, a ona ciągle nie, wtedy zazwyczaj trafia do czyjegoś gabinetu.

fn_bt9fwg_e-joe-gardner

DP: Po jaką zmianę przychodzą do Ciebie kobiety szukające zmiany w relacji partnerskiej?

ICW: Różnie. Czasem to potrzeba odbudowania bliskości. Czasem potrzeba odciążenia się z nadmiaru obowiązków i chęć nauczenia się dbania o siebie. Czasem już poważny kryzys, na granicy rozwodu, a czasem przychodzą kobiety zdecydowane na rozwód, ale chcące przejść przez ten czas z większym spokojem i siłą. Bywa też tak, że pracuję z kobietą chorą na nowotwór, stwardnienie rozsiane, albo refluks i po którejś sesji okazuje się, że tak na prawdę do pracy są jej przekonania dotyczące relacji, gdzie jest bardzo źle, na co nie patrzyła w ogóle od dawna.

Czasem to kobiety w trójkątach od lat, chcące z nich wyjść. W każdej z tych sytuacji pracują inne dynamiki, ale to co wspólne to głębokie poczucie potrzeby działania i życia inaczej.

DP: A czym jest kryzys w związku?

ICW: Zawsze jest zakończeniem jakiegoś etapu. Jak każdy kryzys. Tam gdzie pewne sposoby funkcjonowania i reagowania się wypaliły i zdewaluowały i jest potrzeba zbudowania nowych zasad. Ludzie spotykają się i łączą w pary na jakimś etapie życia. Potem cały czas się zmieniają. Przechodzą przez kolejne skoki kwantowe. Dorośleją wewnętrznie. Otwierają się w sobie na sytuacje, w których kiedyś jak się poznali nie umieli funkcjonować, zarabiają kilka razy więcej niż na etapie pierwszych motyli w brzuchu, co też przynosi im nowe możliwości . I nagle się okazuje, że wszystko się zmieniło, tylko ich relacja jest ciągle na tym samym miejscu i to się już nie sprawdza w nowych okolicznościach.

Albo rodzi się ludziom dziecko, albo kolejne, a oni ciągle chcą siebie mieć dla siebie z etapu kiedy byli nastolatkami i nie mieli obowiązków, i nie byli za nikogo tak odpowiedzialni jak za to nowe życie i siebie wzajemnie jako rodziców.

Jak ludzie mają świadomość i czas na siebie samych, to potrafią zauważyć, że czas coś pozmieniać. Jak nie to nagle wstają któregoś dnia i się okazuje, że już nawet nie umieją ze sobą rozmawiać, nie czują się słuchani i zwykła prośba o herbatę po nieprzespanej nocy, która spotka się z dezaprobatą tej drugiej strony potrafi rozpętać wojnę. Czy chodzi wtedy o herbatę? Nie, tylko o to, że ściany budowli o nazwie „relacja”, dawno potrzebowały remontu i zaczęły się właśnie walić.

DP: Z jakimi rodzajami kryzysów spotykasz się najczęściej? Co się wtedy dzieje? Do czego on prowadzi?

ICW: Kryzysy mają swoje etapy. Jak etapy choroby. Jak jest to faza lekkiego niedomagania to wystarcza zazwyczaj zrobić niewielkie porządki, jak przyjrzenie się komunikacji w związku i dotrzeć do miejsca gdzie para utknęła, w jakiej konkretnej sytuacji włącza się reagowanie które dotyka, rani, blokuje bliskość i para idzie dalej. Czasem jednak to etap, z dorosłymi dziećmi, z kolejną kochanką męża, albo żony i tutaj pracy jest znacznie więcej.

Im dłużej się zbierało na te porządki, tym więcej do posprzątania. Czasem jest też tak , że ludzie spotykają się po to żeby sobie służyć na jakimś etapie życia, bo ona miała to czego jemu brakowało charyzmy, przedsiębiorczości, swobody działania… albo na odwrót i jak się już tego nauczą to przestają być dla siebie atrakcyjni i się od siebie odsuwają, a czasami w tym właśnie miejscu udaje im się otworzyć na siebie na nowo i pójść dalej w innych jakościach życia i współistnienia jako para. Kryzysem wtedy jest to oddalenie, w którym obie strony wiedzą, że chcą odejść, ale nie umieją. Tutaj kryzys jest po to żeby się mogli rozstać, albo zacząć coś od nowa. Po co on wtedy. Po pójście w swoją stronę. I tak też bywa.

Kryzys zawsze prowadzi do zmian. Zazwyczaj na lepsze. Dla nas.

Im krócej się opieramy tym zmianom, tym szybciej znajdziemy się w miejscu, które nam sprzyja i wzmacnia nas i nasze działania.

I tylko od nas zależy czy się odważymy, czy nie.

DP: Dziękuję Ci Iza za to że zechciałaś podzielić się z czytelniczkami swoim przebogatym doświadczeniem. To bardzo ważne, aby w odpowiednim czasie spotkać kogoś takie go jak Ty – silnego mądrością płynącą nie tylko z książek, ale przede wszystkim z własnych doświadczeń. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

ICW: Dziękuję Ci za zaproszenie do rozmowy. Na początek roku myślę, że to świetny temat dla wielu pań. A wszystkim paniom życzę stawania do swojej siły na co dzień… a nie od kryzysu do kryzysu.

 

Rozmawiała Dorota Pawelec

Izabela Czarko – Wasiutycz   www.ogrodysukcesu.pl

11 thoughts on “„Kiedy Kobieta przychodzi po ZMIANĘ” – wywiad z Izą Kopp

  1. Ciekawe, choć chyba chętniej bym czytała „Kiedy człowiek przychodzi po zmianę”. mam wątpliwości, czy faktycznie usługi niemające bezpośredniego związku z różnicami wynikającymi z płcią powinny być w zależności od niej dywersyfikowane. Czy kierując usługi do danej płci mimo wszystko nie pogłębia się różnic społecznych zamiast ich zacierać? Zdarzają się różne potrzeby, ale czy one nie wynikają z odmiennego wychowywania płci, czy faktycznie są prawdziwe?

  2. Brałam udział w ustawieniach 2 razy co prawda nie z Izą, ale niezwykle fascynuje mnie ta metoda i to
    co się podczas ustawień dzieje.
    Bardzo dobry wywiad Dorota.

  3. Intrygująca rozmowa- długa, ale wciągająca. Zmiana jest jedną z tych rzeczy w życiu której możemy być pewni- pewni, że prędzej czy pózniej nastąpi. Każda zmiana wnosi niepokój gdyż czujemy się komfortowo z znanych nam warunkach- gdy tylko cos ma ulec zmianie automatycznie pojawia sie stres. Takanasza natura- jednak to od nas zależy w jaki sposób wykorzystamy ów stres- mobilizująco do działania – czy wręcz przeciwnie.
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.